niedziela, 2 listopada 2014

"Mały Odkrywca - Doświadczalne laboratorium" (spotkanie VIII)




Kubusiowe czary mary:
"Mały Odkrywca - Doświadczalne laboratorium"
czyli eksperymenty w Bibliotece nr 23 
w Warszawie



30 października 2014 roku spotkaliśmy się już po raz ósmy. 
Tym razem eksperymentowaliśmy z... ciekłym azotem!
Brr... ale było lodowato.


Trzeba było zachować wszelkie środki ostrożności, gdyż ciekły azot ma temperaturę... uwaga:
- 196 stopni Celsjusza. 

Moim asystentem i nieodłącznym pomocnikiem był jak zwykle Krzyś. Uzbrojeni w rękawice ochronne przystąpiliśmy z biciem serca do eksperymentów. 

Najpierw sprawdziliśmy jak zachowa się ciekły azot w zetknięciu z talerzem. Różnica temperatur wynosiła ponad 200 stopni i dlatego ciekły azot zaczął natychmiast wrzeć gwałtownie i odparował tworząc wokół chmurę gazową.


Potem spróbowaliśmy włożyć do ciekłego azotu zimny przedmiot metalowy, który również wywołał intensywne wrzenie. Proces wrzenia ustał, kiedy temperatura metalu osiągnęła - 196 stopni. Po wyciągnięciu metalowego przedmiotu okazało się iż jest on mocno oszroniony. 

 









 
Kolejnym zadaniem było wetknięcie do ciekłego azotu gumowych baloników, które natychmiast z trzaskiem skurczyły się. Guma straciła swoje sprężyste właściwości a dowodem tego były trzaski. Po wyciągnięciu ich na talerzyk baloniki odzyskały pierwotne rozmiary. Powietrze najpierw pod wpływem krańcowo niskiej temperatury skropliło się w ich wnętrzu kurcząc się a potem rozkurczając znów wróciło do stanu gazowego. 


Była jeszcze próba wytrzymałości gumowego węża na uderzenie młotkiem przed i po zanurzeniu w ciekłym azocie. Z gumowego węża niczym z lokomotywy zaczął buchać dym. Niska temperatura zupełnie pozbawiła gumę właściwości sprężystych tak, że po uderzeniu młotkiem rozpadła się ona w drobny mak. 


W 1986 roku cała załoga promu kosmicznego zginęła właśnie przez rozszczelnienie uszczelki i wyciek paliwa a potem wybuch. Gumowa uszczelka w skrajnie niskiej temperaturze nie wytrzymała i spowodowała katastrofę.


Próbowaliśmy jeszcze włożyć do ciekłego azotu przekutą piłeczkę pingpongową a po wyjęciu zaobserwować jak się ona porusza. Niestety tylko trochę turlała się a powinna wirować pchana siłą odrzutu. Może kolejnym razem uda się wprawić ją w taki ruch wirowy...


Na koniec lodowych eksperymentów każdy mógł zanurzyć kwiatka lub listki w ciekłym azocie. 
Oj działo się, działo... Kwiatki niczym szkło roztrzaskiwały się w drobny mak.
Niektóre listki były bardziej od innych odporne np. robinii akacji. Natomiast pokrzywa z łatwością się kruszyła. 
Kto wie? Może właśnie odkryliśmy nowy sposób siekania liści do sałatek? 




A może kiedyś jakiejś pannie zdarzy się dostać kwiatek od niechcianego zalotnika? Wtedy może wykorzystać wiedzę z naszego doświadczenia. Potrzebny będzie tylko... ciekły azot i scena niczym z dramatu gotowa. Panna roztrzaska nieszczęśnikowi kwiaty na głowie, by w ten sposób oznajmić, że jego konkury jej nie w smak...



I tak zakończyliśmy lodową część naszych eksperymentów.



Teraz przyszła kolej na zabawy z ciśnieniem atmosferycznym.


Tu z pomocą przyszła nam zwykła plastikowa butelka pozbawiona dna. Naciągnęliśmy na nią rękawiczkę gumową i umocowaliśmy ja gumką. Co zrobić aby rękawiczka się nadmuchała? Wystarczy wstawić butelkę do wiadra z wodą. Czym wyższy słup wody w wiadrze, tym rękawiczka silniej się nadmucha. Można zrobić rękawiczkowe przedstawienie - wystarczy tylko pokolorować odpowiednio rękawiczki.


Potem spróbowaliśmy nadmuchać rękawiczkę wewnątrz butelki. W tym celu przedziurawiliśmy dno butelki rozgrzanym gwoździem i zakleiliśmy dziurę srebrną taśmą. Potem wypełniliśmy butelkę do połowy wodą i wetknęliśmy do środka gumową rękawiczkę, której koniec umocowaliśmy w miejscu nakrętki. Wtedy wystarczyło tylko zdjąć taśmę z dziurki i uciekająca woda nadmuchała rękawiczkę w butelce. W pewnym momencie przestała wylatywać, bo rękawiczka stanowiła szczelny korek. Kiedy rękawiczka została zdjęta, woda natychmiast uciekła.

 








Był jeszcze eksperyment w którym nadmuchaliśmy rękawiczkę dzięki reakcji sody i octu. Powstający dwutlenek węgla nadmuchał rękawiczkę. Potem mogliśmy zdmuchnąć za jego pośrednictwem świeczkę, bo w obecności dwutlenku węgla cięższego od powietrza, ogień gaśnie.

 

















Świeczki zgasiliśmy również przykrywając je różnej wielkości słoikami. W większym słoiku świeczka paliła się dłużej niż w mniejszym. Nieprzykryta słoikiem nie zgasła wcale.












Były jeszcze zabawy wykorzystujące gęstość cieczy

Nalewaliśmy różne płyny (olej, miód sztuczny, wodę, płyn do mycia ciała i płyn do mycia naczyń, sok malinowy) do menzurki oraz próbówek i tak powstała barwna piramida. Potem wrzuciliśmy do środka gwóźdź i kredę. Gwóźdź natychmiast opadł na dno, natomiast kreda powoli przemieszczała się w kierunku dna. W pewnym momencie zatrzymała się na miodzie i tu jej wędrówka na długi czas się skończyła.






Potem spróbowaliśmy wrzucić do wody winogrono. Utonęło od razu. Dodaliśmy więc do wody kilka łyżeczek cukru, wymieszaliśmy i ostrożnie włożyliśmy winogrono do szklanki. Winogrono zawisło tuż pod powierzchnią.


To samo powtórzyliśmy z jajkiem ugotowanym na twardo. Najpierw opadło na dno a po dosypaniu soli do wody i rozpuszczeniu jej jajko zaczęło się unosić na powierzchni.


I na koniec było jeszcze doświadczenie, które wymagało wcześniejszych przygotowań. Trzy dni wcześniej zanurzyliśmy surowe jajko w occie. Natychmiast na powierzchni pojawiły się bąbelki gazu - dwutlenku węgla. Ocet czyli kwas zaczął stopniowo rozpuszczać wapienną skorupkę jajka aż zniknęła ona całkowicie. Jajko po wyjęciu z octu i opłukaniu otoczone było elastyczną błoną. W środku pod światło widać było przemieszczające się żółtko. Niczym gumowa piłeczka odbijało się od talerza do czasu, kiedy wypuszczone nieco mocniej pękło i... rozlało się. 
Gdyby nie pękło mogliśmy jeszcze zanurzyć je w wodzie i podobno urosłoby a potem dosypać soli i zmalałoby. A stałoby się to za sprawą osmozy.


Uczestnicy spotkania dostali więc zadanie domowe - zrobić gumowe jajo a potem spróbować je powiększyć i zmniejszyć...
   





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz